Moje całe życie w jakiś sposób było i jest nadal wypełnione
muzyką. Z lat dziecinnych pamiętam jak
tato codziennie ćwiczył na akordeonie przeróżne utwory. Do dziś najbardziej lubię
Taniec z szablami Chaczaturiana… Mama, w jednej ręce trzymając ścierkę do kurzu, w drugiej batutę uczyła się dyrygować partytury do Mozarta. Pomiędzy tymi "wierszami" przewijała się muzyka pop z radia stereo już wówczas i
muzyka biesiadna czy disco polo. Ja ćwiczyłam nudne gamy … Więc wydawało mi
się, że żaden gatunek muzyki nie jest mi obcy. A jednak … „metal” pod żadną
postacią nie był dla mnie do strawienia.
Teraz wiem, że każdej muzyki można słuchać
ale trzeba mieć trochę świadomości, a najlepiej jak znajdziesz ambasadora co na
skróty pokaże gdzie tkwi sedno… że taka muzyka wchodzi dopiero za 10 przesłuchaniem
ale jak już wejdzie to nigdy się nie znudzi, że sposobem na przyswojenie to nie słuchać śpiewu, tylko
instrumentów, bo w muzyce "heavy" śpiew jest tylko dodatkiem, że bywa
dobra na rozładowanie agresji i złości…
Z szyciem jest podobnie, raz się zacznie to się nie znudzi, bywa
dobre na rozładowanie złości i agresji... jest jakimś przekazem
emocji...no bo nic nie bierze się z niczego...
Więc starałam się być open, choć łatwo
nie było… powstała poduszka „heavy”...
Wyzwanie było co najmniej takie jak szyć różową poduszkę, kiedy się ma w domu samych facetów...
Sama sobie podniosłam poprzeczkę - logo Black Sabbath nie było proste ale czy w życiu cokolwiek jest proste... ? Czasami daję radę ...
Dałaś radę!
OdpowiedzUsuńŚwietna "metalowa" poduszka ;-)