wtorek, 23 kwietnia 2013

Trzeba być open…

Moje całe życie w jakiś sposób było i jest nadal  wypełnione muzyką.  Z lat dziecinnych pamiętam jak tato codziennie ćwiczył na akordeonie przeróżne utwory. Do dziś najbardziej lubię Taniec z szablami Chaczaturiana… Mama, w jednej ręce trzymając  ścierkę do kurzu,  w drugiej  batutę  uczyła się dyrygować partytury do Mozarta.  Pomiędzy  tymi "wierszami"  przewijała się muzyka pop z radia stereo już wówczas  i muzyka biesiadna  czy disco polo.  Ja ćwiczyłam nudne gamy … Więc wydawało mi się, że żaden gatunek muzyki nie jest mi obcy. A jednak … „metal” pod żadną postacią  nie był dla mnie do strawienia. Teraz wiem, że  każdej muzyki   można słuchać ale trzeba  mieć trochę świadomości,  a najlepiej jak znajdziesz ambasadora co na skróty pokaże gdzie tkwi sedno… że taka  muzyka  wchodzi dopiero za 10 przesłuchaniem ale jak już wejdzie to nigdy się nie znudzi, że  sposobem  na przyswojenie to nie słuchać śpiewu, tylko instrumentów, bo w muzyce "heavy" śpiew jest tylko dodatkiem, że bywa dobra na rozładowanie agresji i złości… 

Z szyciem jest podobnie,  raz się zacznie to się nie znudzi,  bywa dobre na rozładowanie złości i agresji... jest jakimś przekazem emocji...no bo nic nie bierze się  z niczego...
 
Więc starałam  się być open,  choć łatwo nie było… powstała poduszka „heavy”...


Wyzwanie było co najmniej takie jak szyć  różową poduszkę, kiedy się ma w domu samych facetów...

Sama sobie podniosłam poprzeczkę  - logo Black Sabbath nie było proste ale czy w życiu  cokolwiek jest proste... ? Czasami daję radę ...



1 komentarz: