Zaproszenie przyszło nieoczekiwanie i niespodziewanie ponad rok temu aby zrobić wystawę patchworków podczas Salonu Polskiego, organizowanego już po raz piąty w Henin-Beaumont, na północy Francji. Ten rok jest wyjątkowy, gdyż to miasto w tym roku świętuje 30- lecie współpracy z Koninem oraz 65-lecie z Herne ( Niemcy). Wszystkie te trzy miasta łączy koń w herbie.
Pracowałam ponad rok... nigdy wcześniej nie miałam uszytych tyle quiltów, z których można by było zrobić wystawę.
To był trudny rok pod każdym względem. Starszy syn miał maturę, dylematy i wybór drogi w dorosłość, młodszy kończył gimnazjum, wybór szkoły i podwójny rocznik podczas rekrutacji do szkół średnich; strajk nauczycieli w szkołach i trudna decyzja męża o zmianie pracy, u mnie w pracy trudny projekt ...
Aż trudno uwierzyć, że wszystko ułożyło się dobrze .... bo ja w tym szaleństwie prawie ciągle przy maszynie.
Oto moja nagroda:
Organizacja wystawy, oprawa mojego pobytu i opieka pracowników merostwa to szczyt perfekcji. Pomyślano o wszystkim: o aranżacji wystawy - zaproszono firmę lokalną Hameta, która produkuje meble o oryginalnym designe, która urządziła w sali sportowej do judo cudny salonik. Moje patchworki tylko dopełniły to piękne wnętrze.
Wernisaż był fantastyczny, stresujący, bo ośmieliłam się przemówić po francusku w obecności Panów Prezydentów miasta Konina i Henin - Beaumont oraz całego tłumu ludzi!
W podziękowaniu za zaproszenie uszyłam specjalną bibliotekę, w której umieściłam polskie i francuskie książki - reakcja widowni i pana mera była bezcenna.
Ilość odwiedzających przeszła moje najśmielsze oczekiwania...
W między czasie odwiedziły moją wystawę panie - koleżanki po fachu - z lokalnej grupy patchworkowej i pokazały mi swoje prace - ręczna robota!!!
Podczas wernisażu i kolejnych dwóch dni wystawy towarzyszył mi mój syn z jego fantastyczną muzyką, moja siostra z synem oraz mąż - czułam się naprawdę zaopiekowana! Kochani bez Was nie dałabym rady!
Nie dałabym rady również bez mojego anioła stróża - przesympatycznej Lindy - z ramienia merostwa, która nie opuszczała mnie na krok i dbała aby nam nic nie brakowało!
Trzy dni rozmów po francusku, w doborowym towarzystwie, pysznej kuchni francuskiej ... no i nowe znajomości patchworkowe:) Cudna przygoda, wyjątkowa ... jestem mega szczęśliwa!!!
Na koniec wielkie podziękowania dla Agaty, dzięki której to wszystko się zaczęło:)
Powoli będę teraz odgruzowywać dom, bloga, znajomych, sport itp... mam teraz więcej czasu na życie:)