Mikołaj dokonał zamówienia na torbę w rozmiarach XXL i kolorach ziemi.
Takie miałam wskazówki !
I tak oto moja inwencja twórcza zadziałała...
Torba pomieści dokumenty A4 i większe, i jeszcze wiele innych rzeczy - taka jest przepastna.
A żeby lekki porządek był uszyłam też i kieszonki
Kieszonka jest za żyrafkami na chusteczki albo w środku:
na telefon, na długopis i małą kosmetyczkę - jak to w babskiej torbie - wszystko się przyda.
Na tylnej stronie uszyłam małą kieszonkę na zamek z przeznaczeniem na klucze, bo wiem jak ciągle trudno je znaleźć. Tu muszę dodać, iż pierwszy raz wszyłam zamek tego typu - a żeby sobie ułatwić trochę zadanie to użyłam na kieszonkę ekoskóry, która się nie siepie:)
Do kompletu przedniego obrazka torby znalazłam małą żyrafkę - do ozdoby zamka. Takie małe ozdoby, a cieszą.
Czy życzenia Mikołaja zostały spełnione - mam nadzieję, że TAK!!!
poniedziałek, 29 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
Yin Yang w kolorze fuksji
Już teraz mogę pokazać co powstało tuż tuż przed wigilią, Mikołaj pewnie już dotarł...
Tym razem dla miłośniczki medycyny chińskiej powstała torebka yin yang...
Na tyle duża, że zmieszczą się dokumenty formatu A4.
I kieszonek ze cztery, żeby zmieściły się babskie drobiazgi
Po raz pierwszy uszyłam mała kieszonkę zamykaną na zamek. Na portfel, na klucze.. zawsze to łatwiej znaleźć, a przy okazji lepiej zabezpieczone:) Z wszycia zamka jestem bardzo zadowolona.
Bardzo lubię ten kolor - fuksja i jak się okazuje nie tylko ja go lubię - a torba niech służy jak najdłużej:)
Tym razem dla miłośniczki medycyny chińskiej powstała torebka yin yang...
Na tyle duża, że zmieszczą się dokumenty formatu A4.
Po raz pierwszy uszyłam mała kieszonkę zamykaną na zamek. Na portfel, na klucze.. zawsze to łatwiej znaleźć, a przy okazji lepiej zabezpieczone:) Z wszycia zamka jestem bardzo zadowolona.
Bardzo lubię ten kolor - fuksja i jak się okazuje nie tylko ja go lubię - a torba niech służy jak najdłużej:)
wtorek, 23 grudnia 2014
Świątecznie :)
Z dzieciństwa pamiętam Wigilie spędzane przy takim wielkim stole - caaała rodzina, bywało, że i ponad 30 osób. I Mikołaj był, i śpiewanie kolęd i niekończące się zmywanie naczyń ... hi hi.
Dzisiaj to rzadkość.
Tym bardziej miałam wielką radość uszyć obrus świąteczny na tak wielki stół.
Stół jest długi na 4 m, a obrus ma ponad 4.5 metra.
Trochę miałam z tym obrusem kłopotów logistycznych, bo mój duży pokój ma zalewie 5 m więc trudno mi było go nawet prosto rozciągnąć, a co dopiero doszyć dekoracyjny panel.
Wiesia podpowiedziała mi jak uszyć technicznie ten panel, bo obrus jest tylko jednostronny, nie ma "drugiej strony" więc uszyty musiał być jako tako starannie na lewej stronie.
Całość obszyłam czerwoną lamówką, dzięki temu obrus nabrał świątecznego charakteru podwójnie.
Muszę wam zdradzić, iż pierwotnie materiał ten był nowiutką poszwą, uszytą z całości, z pięknego kremowego adamaszku. Po rozpruciu, doszyciu panelu i małego kwadracika, kryjącego logo :) powstał świąteczny obrus.
Po uszyciu obrusa i nałożeniu go na właściwy stół doszłam do wniosku, iż na drugi raz przy tak długim stole lepiej będzie uszyć panel osobno i położyć go na tak długi obrus. Trochę mniej pracy, a efekt ten sam:) A przy okazji jak się położy inny panel, np wielkanocny obrus będzie uniwersalny.
Wesołych Świąt:)
Dzisiaj to rzadkość.
Tym bardziej miałam wielką radość uszyć obrus świąteczny na tak wielki stół.
Stół jest długi na 4 m, a obrus ma ponad 4.5 metra.
Trochę miałam z tym obrusem kłopotów logistycznych, bo mój duży pokój ma zalewie 5 m więc trudno mi było go nawet prosto rozciągnąć, a co dopiero doszyć dekoracyjny panel.
Wiesia podpowiedziała mi jak uszyć technicznie ten panel, bo obrus jest tylko jednostronny, nie ma "drugiej strony" więc uszyty musiał być jako tako starannie na lewej stronie.
Całość obszyłam czerwoną lamówką, dzięki temu obrus nabrał świątecznego charakteru podwójnie.
Muszę wam zdradzić, iż pierwotnie materiał ten był nowiutką poszwą, uszytą z całości, z pięknego kremowego adamaszku. Po rozpruciu, doszyciu panelu i małego kwadracika, kryjącego logo :) powstał świąteczny obrus.
Po uszyciu obrusa i nałożeniu go na właściwy stół doszłam do wniosku, iż na drugi raz przy tak długim stole lepiej będzie uszyć panel osobno i położyć go na tak długi obrus. Trochę mniej pracy, a efekt ten sam:) A przy okazji jak się położy inny panel, np wielkanocny obrus będzie uniwersalny.
Wesołych Świąt:)
sobota, 20 grudnia 2014
Świąteczne PP
Jak się coś zaczęło to wypadałoby skończyć.
Pomimo małych niedociągnięć we wzorach PP postanowiłam je złączyć w całość i powstał bieżnik.
Na tło użyłam lnu - trochę miałam z tym kłopot, bo nie wiedziałam, że len się trochę ślizga i nie do końca mi to wszystko równo wyszło. Ale w końcu to od początku eksperyment.
Wnętrza obrazków pp wypikowałam w śnieżne kule:) a pozostałą część w gwiazdki.
W ostatni piątek, u mnie w pracy odbyło się świąteczno - wigilijne spotkanie - a mój bieżnik miał tam swoją premierę jako .... choinka:)
Prawda, że oryginalnie?
Zgłaszam swoją pracę do konkursu świątecznego, organizowanego przez Julianę. Zgłaszam tylko dlatego, że praca jest skończona i bardzo chcę znaleźć się w gronie tych osób, które do zabawy przystąpiły. To będzie dla mnie największa nagorda:)
Patrząc na inne prace jestem onieśmielona, że takie cuda powstały i trzymam kciuki za te , które zostaną docenione.
Tymczasem dziękuję Julianie za zmotywowanie mnie do uszycia pierwszego, tak dużego PP:) i pozdrawiam wszystkie osoby, które uszyły choć jeden świąteczny obrazek.
Pomimo małych niedociągnięć we wzorach PP postanowiłam je złączyć w całość i powstał bieżnik.
Na tło użyłam lnu - trochę miałam z tym kłopot, bo nie wiedziałam, że len się trochę ślizga i nie do końca mi to wszystko równo wyszło. Ale w końcu to od początku eksperyment.
Wnętrza obrazków pp wypikowałam w śnieżne kule:) a pozostałą część w gwiazdki.
W ostatni piątek, u mnie w pracy odbyło się świąteczno - wigilijne spotkanie - a mój bieżnik miał tam swoją premierę jako .... choinka:)
Prawda, że oryginalnie?
Zgłaszam swoją pracę do konkursu świątecznego, organizowanego przez Julianę. Zgłaszam tylko dlatego, że praca jest skończona i bardzo chcę znaleźć się w gronie tych osób, które do zabawy przystąpiły. To będzie dla mnie największa nagorda:)
Patrząc na inne prace jestem onieśmielona, że takie cuda powstały i trzymam kciuki za te , które zostaną docenione.
Tymczasem dziękuję Julianie za zmotywowanie mnie do uszycia pierwszego, tak dużego PP:) i pozdrawiam wszystkie osoby, które uszyły choć jeden świąteczny obrazek.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Do trzech razy sztuka
Dałam się wciągnąć w zabawę szycia świątecznego pp na ostatnią chwilę z Julianną.
W pewnym sensie takie pp szyję pierwszy raz. Moje więc doświadczenie jest raczej nijakie. Więc uznałam, że skoro inne próbują to ja też mogę.
Na pierwszy ogień poszły choinki. Wydawały się takie nieskomplikowane...
Hmm generalnie wyszło w miarę równo ale bu.. pomyliłam wzór w środkowej choince - i zauważyłam to dopiero przy zszyciu:) No trudno! Pierwsze koty za płoty.
Kolejnego wieczora zabrałam się za dzwoneczek.
Normalnie jakieś fatum - znowu jeden element nie pasuje do całości!!! Chwila nie uwagi i masz babo placek albo raczej patchworkowy dzwonek.
No nic - myślę sobie - do trzech razy sztuka...
Jako ostatnie wybrałam gwiazdę:)
I co jak myślicie? Dałam radę?
Tak się pilnowałam, i sprawdzałam i co???
I nie dałam rady!!! Wyszła mi gwiazda z palącym ogonem:)
No trudno - będzie jak będzie - na pewno oryginalnie. A że trochę niezgodnie ze wzorkiem, to trudno ja jakoś to przeżyję.
Tak oto wygląda moja przygoda z PP. Chyba się nie zraziłam ale stwierdzam, iż to strasznie mrówcza robota, brudzi się dookoła strasznie od tych ścinków no i ciągle ta niepewność - pomylę się czy nie:)
Wszystkim co szyją PP perfekcyjnie po prostu zazdroszczę.
Ale ale trening czyni mistrza!
W pewnym sensie takie pp szyję pierwszy raz. Moje więc doświadczenie jest raczej nijakie. Więc uznałam, że skoro inne próbują to ja też mogę.
Na pierwszy ogień poszły choinki. Wydawały się takie nieskomplikowane...
Hmm generalnie wyszło w miarę równo ale bu.. pomyliłam wzór w środkowej choince - i zauważyłam to dopiero przy zszyciu:) No trudno! Pierwsze koty za płoty.
Kolejnego wieczora zabrałam się za dzwoneczek.
Normalnie jakieś fatum - znowu jeden element nie pasuje do całości!!! Chwila nie uwagi i masz babo placek albo raczej patchworkowy dzwonek.
No nic - myślę sobie - do trzech razy sztuka...
Jako ostatnie wybrałam gwiazdę:)
I co jak myślicie? Dałam radę?
Tak się pilnowałam, i sprawdzałam i co???
I nie dałam rady!!! Wyszła mi gwiazda z palącym ogonem:)
No trudno - będzie jak będzie - na pewno oryginalnie. A że trochę niezgodnie ze wzorkiem, to trudno ja jakoś to przeżyję.
Tak oto wygląda moja przygoda z PP. Chyba się nie zraziłam ale stwierdzam, iż to strasznie mrówcza robota, brudzi się dookoła strasznie od tych ścinków no i ciągle ta niepewność - pomylę się czy nie:)
Wszystkim co szyją PP perfekcyjnie po prostu zazdroszczę.
Ale ale trening czyni mistrza!
niedziela, 14 grudnia 2014
Ja mam gotowe:)
Wszyscy dwoją się i troją aby przygotować ozdoby świąteczne.. a ja nie:)
Ja swoje ozdoby zrobiłam w maju tego roku - wszyscy na mnie patrzyli z niedowierzaniem.
Hi, hi a teraz mam luz i szyję sobie różne, inne rzeczy aczkolwiek niezwiązane ze świętami wielkanocnymi.
Ja swoje ozdoby zrobiłam w maju tego roku - wszyscy na mnie patrzyli z niedowierzaniem.
Hi, hi a teraz mam luz i szyję sobie różne, inne rzeczy aczkolwiek niezwiązane ze świętami wielkanocnymi.
wtorek, 9 grudnia 2014
Laurel Burch w moim domu
Kupiłam na e-bay kilka obrazków kotów, bardzo charakterystycznych i nie miałam pojęcia, że kupiłam rarytas.
Dowiedziałam się o tym przez przypadek kiedy Pracownia Materialistyczna zamieściła na FB zdjęcia torebki z podobnym kotem. Zaczęłam szukać w necie i okazało się, że to koty Laurel Burch . Wow!
A potem dziwnym zbiegiem okoliczności weszłam w posiadanie torebki z Pracowni.
Nie pozostało mi więc nic innego jak uszyć torebkę z moim kotem:)
Za "kotem" kryje się kieszonka:)
Jako materiał bazowy użyłam granatowy batik - prawda, że wyjątkowo na zdjęciu prezentuje się szałowo?:)
Ten granat uwypukla jeszcze bardziej cudnego kota.
Pasek uszyłam sama - no prawie - pod spodem jest granatowa taśma, a to dlatego, że kupiłam taśmę za wąską do ramek - no to musiałam z tego jakoś wybrnąć i materiałem poszerzyłam pasek. I chyba nawet wyszło lepiej.
Jeszcze tylko modelka z łapanki, szybkie zdjęcie i torba powędrowała pod choinkę.
Dowiedziałam się o tym przez przypadek kiedy Pracownia Materialistyczna zamieściła na FB zdjęcia torebki z podobnym kotem. Zaczęłam szukać w necie i okazało się, że to koty Laurel Burch . Wow!
A potem dziwnym zbiegiem okoliczności weszłam w posiadanie torebki z Pracowni.
Nie pozostało mi więc nic innego jak uszyć torebkę z moim kotem:)
Za "kotem" kryje się kieszonka:)
Jako materiał bazowy użyłam granatowy batik - prawda, że wyjątkowo na zdjęciu prezentuje się szałowo?:)
Ten granat uwypukla jeszcze bardziej cudnego kota.
Jeszcze tylko modelka z łapanki, szybkie zdjęcie i torba powędrowała pod choinkę.
poniedziałek, 8 grudnia 2014
Piórniki
Piórniki czy mini kosmetyczki jak kto woli uszyłam na prezenty.
Ale tym razem każda z tych rzeczy jest podpisana. Wpadłam na pomysł wyszywania metek imiennych, bo na wzorzystym materiale napisu nie było by widać.
Skoro poduszki mają swoje imiona to małe rzeczy też:)
Jak zwykle metki wyszyła mi Kasia ino ino
świąteczne dzięki :)
Ale tym razem każda z tych rzeczy jest podpisana. Wpadłam na pomysł wyszywania metek imiennych, bo na wzorzystym materiale napisu nie było by widać.
Skoro poduszki mają swoje imiona to małe rzeczy też:)
Jak zwykle metki wyszyła mi Kasia ino ino
świąteczne dzięki :)
piątek, 5 grudnia 2014
Vintage?
Miła odmiana w szyciu poduszek - vintage zawitał do mojej głowy:) i na warsztat...
Uszyłam również w tym nurcie i kolorze - a fuksja to mój ulubiony kolor... torebkę - listonoszkę . Ta jest druga - nieustannie eksperymentuję:)
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Around The World Blog Hop - czyli o patchworkach i sobie opowiadam...
Zostałam przywołana do tablicy przez Kasię ino ino aby wspólnie przystąpić do zabawy Around The World Blog Hop i opowiedzieć o sobie małe co nie co.
Voila:
kilka słów o mnie...
Gdyby nie Kasia to bym nie umiała ciąć, pruć, zszywać, tworzyć i istnieć w tym "patchworkowym" światku. Mieszkamy blisko siebie, nasze dzieci chodziły do jednej klasy, więc połączyły nas najpierw problemy szkolne. A że Kasia ciągle coś robi jak rozmawia, to stwierdziłam, że ja też tak bez produktywnie nie będę siedzieć to wypychałam jej koty. I tak przy tym wypychaniu wymyśliłam, że uszyję patchwork dla mojej siostry na urodziny. Z Kasi pomocą poszło nieźle, na tyle, że już po tym nie przestałam. I tak szyję już prawie cztery lata.
To my - w przebraniach arabskich... czasami jak upoluję takie oryginale rzeczy, które dają się pociąć potem na jakieś fajne podusie czy inne patchworki uprzednio robimy zdjęcie na pamiątkę. Albo wspólna sweetfocia w koszuli 5XXXXXL...daję słowo namiot z tej koszuli, gdzie tacy mężczyźni są!!!
Jak to nie raz już padło na Kasi blogu, bywam jej głównym hunterem materiałów. Tyle ile się nagadamy to się naśmiejemy:)
Wracając do mojej osoby, generalnie na co dzień pracuję, więc na szycie mam stosunkowo niewiele czasu, bo i dzieci, i mąż i dom ciągle coś ode mnie chcą.
Wracając do mojej osoby, generalnie na co dzień pracuję, więc na szycie mam stosunkowo niewiele czasu, bo i dzieci, i mąż i dom ciągle coś ode mnie chcą.
Każdą wolną chwilę poświęcam na szycie, maszyny to nawet nie chowam ... jest prawie tak jakby na czuwaniu.
nad czym teraz pracuję?...
Okres taki wyjątkowo przedświąteczny więc szyję trochę prezentów... póki co niespodzianka ale generalnie mam zaczętą narzutę dla mojego starszego syna. Na razie uszyłam wierzch, kupiłam polar i utknęłam. Trzeba jeszcze skanapkować i zszyć .. pewnie w nowym roku go skończę...
Nauczyłam się wreszcie wszywać zamek więc namiętnie szyję kosmetyczki i teraz pierwsze torby ...
czym moje prace różnią się od prac innych quilterek?...
Wow, nie jestem quilterką, jestem zwykłym rzemieślnikiem, a raczej jej, Kasi uczniem. Ciągle coś odkrywam, ćwiczę, uczę się, poznaję. Najbardziej lubię to, że dostaję zadania od znajomych na pierwszy rzut oka niewykonalne. Niemożliwe. A jednak powstają w mojej małej pracowni oryginalne projekty:
Poduszki dla dzieci niepełnosprawnych
Breloczki dla dzieci z Francji
Etui na śrubokręty dla sąsiada
Czy pokrowiec na instrument dla mojego syna
Szeleszczącą rybę
Albo 4,5 metrowy!!! obrus na święta... już niebawem go pokaże na blogu.
Oczywiście szyję też bardziej klasyczne rzeczy, zbliżone do patchworków - i podusie, i kołderki, i narzuty na duże łóżka.
Ale najbardziej się cieszę kiedy młodszy syn siada ze mną i chce mi pomagać ... cenne chwile razem:)
dlaczego tworzę to, co tworzę?...
Bo lubię szyć, tworzyć coś z niczego, robić ludziom frajdę prezentami hand made, rozwiązywać ich problemy ( kiedy np. uratuję popsutą torbę)
albo uraduję jakąś małą duszę
To mój sposób na pomaganie innym, stąd mój udział na razie w dwóch akcjach charytatywnych, spełnianie marzeń innych, ta użyteczność mnie po prostu rajcuje.
Mam taką cichą nadzieję, że po mnie coś zostanie... po trochę u każdego... rodziny, znajomych... i nie tylko.
jak przebiega mój proces twórczy?...
Mało co rysuję, bo nie potrafię, rzadko też obliczam, bo szyję etapami i dokładam materiału na bieżąco. taki trochę spontan ze mnie. Ale jakoś to jednak wychodzi.
Szycie to mój sposób na stres - to nic odkrywczego, wiem .. ale mnie się to udaje. Czasami tylko muszę się sama skarcić i pouprawiać sport, bo bez ruchu się nie da żyć.
Rok temu zmusiła mnie sytuacja aby zabrać się za haftowanie.
Wyhaftowałam japonkę, Kasia uszyła kosmetyczkę...
Haft nie jest moją mocną stroną zatem chciałabym w tej zabawie przedstawić kolejną osobę i zaprosić do odwiedzenia jej bloga - mistrzyni haftu małych form:) Olę lexiesart.
Ola robi przecudną biżuterię z wykorzystaniem haftu i nie tylko. Zapraszam serdecznie.
A swoją drogą uwierzycie, że Ola pracowała i pracuje nadal w budynku, w którym mieszkam, a o tym dowiedziałam się stosunkowo niedawno i jakie było zdziwienie jak spotkałyśmy się wspólnie pod moim blokiem? Tak tak, robi się tu małe zagłębie Zielonogórzanek: Ola, Kasia, Ula, Wiesia , Uhatka (choć nie prowadzi swojego bloga) i ja.
Dziękując jeszcze raz Kasi za zaproszenie i Wam moi drodzy za wszystkie komentarze, życzę wam cudownej kreatywnej, przedświątecznej pracy i Spokojności na Święta.
Tu następuje mała aktualizacja:
Z uwagi na fakt, iż do zabawy zaprosiłam Olę, która nie jest quilerką jako tako, to żeby zabawa trwała nadal, w mgnieniu oka udało mi się zaprosić Asię. Asia swoim pierwszym pp zdobyła drugą nagrodę w konkursie Sew Sweet QAL organizowanym przez Joannę Shape Moth
- warto popatrzeć. A tak poza tym to Asia mieszka niedaleko Zielonej Góry - więc tym bardziej nie mogło by tu jej zabraknąć .